Generała - pogryzionego, biednego przyuważył żeglarz w mazurskim porcie Sztynort
29 czerwca dostaliśmy maila:
Witam,
Może Państwo są w stanie pomóc, zapytać nie zaszkodzi.
W ostatni długi weekend byłem w Sztynorcie, jest to miejscowość - atrakcja turystyczna, dla żeglarzy na mazurach. Składa się z jednego baru, sklepu, hotelu, portu i to wszystko. Miejscowość jest niestety pośrodku "niczego", iestety ponieważ jak to na wakacjach spotykamy nieszczęście - pogryziony kot z wylizanym futrem i otwartymi ropiejącymi ranami na plecach. Kot knajpiany wygrzewający się w ogródku pomiędzy ludźmi, oswojony i miły. I oczywiście porażająca znieczulica - do Sztynortu przyjeżdża na długi weekend kilkaset osób, a jest tam tylko ta jedna knajpa nie ma tam nic więcej nie da się kota nie zauważyć. Nie mam ochoty o tym pisać jest to dla mnieniewiarygodne. Kot wiadomo 'wyliże się'. Jak już pisałem jest to port pośrodku niczego przystanek w połowie drogi łódką stąd tam, jak tylko dotarłem do samochodu złapałem klatkę i pojechałem po kota. I znowu niestety, padało, wiało i kot jak to kot znikł.
Mam prośbę o przekazanie prośby o dobry uczynek - odłowienie kota, który zaufał człowiekowi i pokazanie, że to zaufanie ma sens. Jeżeli znają Państwo kogoś kto wybiera się na mazury bądź jest z okolic, wystarczy klatka, samochód i odrobina dobrej woli. Sztynort jest 7km od Giżycka i 5 od Węgorzewa, samochodem jedzie się 20-30min z giżycka. Kot pojawia się przy wejściu do knajpy zęza, widziałem go tam dwa dni z rzędu i jest ewidentnie rzyzwyczajony do widoku tłumu ludzi więc, raczej nie był tam przypadkiem. Ja osobiście wybiorę się jak tylkobędę mógł, ale raz pogoda może nie dopisać, a dwa im szybciej tym lepiej. Jeżeli będzie potrzebna pomoc finansowa chętnie wspomogę konto fundacji.
Mam nadzieję, że się uda.
Pozdrawiam
Cud chciał, ze niedługo później do sztynortu jechała dziewczyna śledząca nasz profil na fejsbuku. Przywiozła Kota. Kot okazał się w bardzo ciężkim stanie, z rozległą martwicą i ropowicą skóry. Raczej już niemłody, aczkolwiek także nie stetryczały dziadek :) Kot wylądował w lecznicy, poddany leczeniu zaczął powoli wracać do zdrowia.
11.07.2011
Generał w miarę wyleczony trafił do Azylu, do izolatki. Jeszcze na lekach, jeszcze pod obserwacją, poza tym chcieliśmy poczekać zanim zostanie wypuszczony między koty, żeby się przyzwyczaił do nowej sytuacji oraz do końca zagoił. Kot czuje się dobrze, ma apetyt. Głównie spędza czas na jedzeniu i spaniu. Dupkens goi mu się ładnie.
15.10.2011 Generał nadal w Azylu. Ostatnio złapał trochę katara, co - umówmy sie -nie jest dla kotów żyjących w takim skupisku niczym niezwykłym. Wylądował na antybiotyku i jest leczony. Wkrótce postaramy się o aktualniejsze zdjęcia kocurka. Jest spokojnym kotem, szuka dobrego ludzia, na zakończenie tej niezwykłej historii kota mazurskiego..
03.11.2011 General pojechal juz jakis czas temu do nowego cudownego doku w Pultusku - czekalismy jednak z podaniem tej informacji gdyz okazalo sie ze na miejscu (mimo absolutnego spokoju ducha jaki prezentowal w Azylu) ... tlucze okazjonalnie rezydentke. Bardzo niegentlemansko :( Zwrocilismy sie nawet o pomoc do zoopsychologa, gdyz do takiego domu i takiej Opiekunki nie mialby szans trafic drugi raz chcielismy wiec zeby im sie wszystko dobrze ulozylo. Na szczescie decyzja o pozostaniu Generala zostala podjeta i mozemy tylko trzymac kciuki, zeby chlopak nabral oglady towarzyskiej i zaczal sie zachowywac kulturalnie i stosownie dystyngowanie do swojego wieku.