12.05.
12.05.2009
Kobra mieszkał w Warszawie przy budynku szkoły. Lubił swoje życie. Był dzikawy, ale miał Pana który dawał jeść i nie opuścił go w potrzebie. Pewnego dnia Kobra zniknął. Gdy wszyscy go już opłakali i stwierdzili że już więcej się nie pojawi on pokazał się znowu...Niestety, nie był już tym samym kotem co wcześniej. Ktoś lub coś go oślepiło i wypaliło skórę wokół oczu. Musiał być też gdzieś zamknięty-pazurki miał zdarte do mięsa i był bardzo wychudzony.Kobra już nigdy nie będzie sprawnym, wolnożyjącym kotem, ale może spędzić resztę życia w godnych warunkach.Jego życiu nie zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo, ale trzeba go przed przyjazdem do Azylu do końca zdiagnozować. Utrudnia to fakt, że Kobra, po tym co mu się przydarzyło panicznie boi się ludzi i dotyku.My postaramy się żeby z powrotem odzyskał wiarę w ludzi i częściową sprawność fizyczną. Kotek jest jeszcze przed wizytą u specjalisty-okulisty-może okazać się, że jest możliwość choć częściowego przywrócenia wzroku.
10.10.2009 Kobra czuje się wyśmienicie. Wprawdzie wzroku nie odzyskał, ale wyśmienicie daje sobie radę.
Kobra chorowal na zapalenie drog zolciowych - bedac w trakcie leczenia dostal nagle zapasciowej temperatury 35 stopni z ktorej juz sie go nie udalo odratowac mimo staran weterynarzy i naszych. Mamy nadzieje ze w koncu zazna spokoju po drugiej stronie teczowego mostu hasajac bez tej bolesnej powloki kociej, ktora mu przysporzyla tyle bolu i smutku w zyciu.