Wiem już od kotków z lecznicy, że moja historia wcale nie jest ani niezwykła, ale żadna oryginalna, że prawie połowa kotków jakie do cioć trafiają to trafia właśnie z tego powodu z jakiego ja trafiłam. Tylko wiecie, jak się coś samemu przeżyje to jest jednak inaczej, to przerażenie, głód, tęsknota. I ciężko jest o tym opowiedzieć tak żeby ktoś kto tego nie przeżył zrozumiał jak to jest. Najbardziej pamiętam wiatr i zimno w łapki. Ja całe życie mieszkałam z moja Opiekunką, która mnie kochała i o mnie dbała, mieszkałam razem z nią w domku, nie wychodziłam na ulicę. Pewnego dnia moja Opiekunka zachorowała, przyjechał po nią wielki świecący i wyjący samochód i już do mnie nie wróciła. Słyszałam jak ludzie mówili, że jej już nie ma, nie wiem jak to możliwe, była zawsze, zawsze co wieczór oglądałyśmy razem telewizję, albo coś czytałyśmy… Ludzie którzy przyszli do mieszkania mnie nie chcieli, tak po prostu wynieśli mnie na ulicę. Chowałam się pod stojącymi samochodami, uciekałam przed każdym i przed wszystkim. I ten wiatr. Zimny i wiejący chyba cały czas. W domku nie było wiatru, w domku było mi ciepło w łapki, a tu, na ulicy każdy krok bolał. W końcu, po kilku tygodniach złapałam mnie w specjalną klatkę Pani która karmiła w okolicy kotki dzikie i zaniosła mnie do cioć. Jak tylko mnie ciocie dotknęły zaczęłam się ocierać i przytulać, odkąd moja Opiekunka odeszła nikt mnie nie głaskał, nie przytulał… Muszę chwilkę posiedzieć w lecznicy, ciocie muszą zobaczyć czy jestem zdrowa a potem mogę poszukać swojego domku, już na zawsze.
Wiem już od kotków z lecznicy, że moja historia wcale nie jest ani niezwykła, ale żadna oryginalna, że prawie połowa kotków jakie do cioć trafiają to trafia właśnie z tego powodu z jakiego ja trafiłam. Tylko wiecie, jak się coś samemu przeżyje to jest jednak inaczej, to przerażenie, głód, tęsknota. I ciężko jest o tym opowiedzieć tak żeby ktoś kto tego nie przeżył zrozumiał jak to jest. Najbardziej pamiętam wiatr i zimno w łapki. Ja całe życie mieszkałam z moja Opiekunką, która mnie kochała i o mnie dbała, mieszkałam razem z nią w domku, nie wychodziłam na ulicę. Pewnego dnia moja Opiekunka zachorowała, przyjechał po nią wielki świecący i wyjący samochód i już do mnie nie wróciła. Słyszałam jak ludzie mówili, że jej już nie ma, nie wiem jak to możliwe, była zawsze, zawsze co wieczór oglądałyśmy razem telewizję, albo coś czytałyśmy… Ludzie którzy przyszli do mieszkania mnie nie chcieli, tak po prostu wynieśli mnie na ulicę. Chowałam się pod stojącymi samochodami, uciekałam przed każdym i przed wszystkim. I ten wiatr. Zimny i wiejący chyba cały czas. W domku nie było wiatru, w domku było mi ciepło w łapki, a tu, na ulicy każdy krok bolał. W końcu, po kilku tygodniach złapałam mnie w specjalną klatkę Pani która karmiła w okolicy kotki dzikie i zaniosła mnie do cioć. Jak tylko mnie ciocie dotknęły zaczęłam się ocierać i przytulać, odkąd moja Opiekunka odeszła nikt mnie nie głaskał, nie przytulał… Muszę chwilkę posiedzieć w lecznicy, ciocie muszą zobaczyć czy jestem zdrowa a potem mogę poszukać swojego domku, już na zawsze.
I.2019
Strucla została na zawsze w swoim domku tymczasowym :)