Pewnego dnia odebrałyśmy błagalny telefon – dziecko, alergia, ukochane koty i nie ma co z nimi zrobić. Zgodziłyśmy się przyjąć Szuszu i jego kociego kolegę. Nie spodziewaliśmy się jednak że kocurki przyjadą w takim stanie – ich piękne, długie futerka są całe sfilcowane, pełno mają kołtunów i obaj są okropnie chudzi. U Szuszu chudość może być wynikiem choroby, ale drugi kotek badania ma w normie. Kiedy dowiedzieliśmy się o cukrzycy malucha zadzwoniliśmy zapytać jak to możliwe, że po dobie u nas kotek zapada w śpiączkę. Wiecie, co usłyszeliśmy? „ No tak, on wyglądał na chorego. A to uśpijcie, przecież go nie będziecie leczyć, pieniędzy szkoda. No bo my to nie chcemy płacić na pewno”… I tyle. Od tamtej pory nawet maila czy smsa z zapytaniem czy Szuszu żyje, jak się czuje…
Pewnego dnia odebrałyśmy błagalny telefon – dziecko, alergia, ukochane koty i nie ma co z nimi zrobić. Zgodziłyśmy się przyjąć Szuszu i jego kociego kolegę. Nie spodziewaliśmy się jednak że kocurki przyjadą w takim stanie – ich piękne, długie futerka są całe sfilcowane, pełno mają kołtunów i obaj są okropnie chudzi. U Szuszu chudość może być wynikiem choroby, ale drugi kotek badania ma w normie. Kiedy dowiedzieliśmy się o cukrzycy malucha zadzwoniliśmy zapytać jak to możliwe, że po dobie u nas kotek zapada w śpiączkę. Wiecie, co usłyszeliśmy? „ No tak, on wyglądał na chorego. A to uśpijcie, przecież go nie będziecie leczyć, pieniędzy szkoda. No bo my to nie chcemy płacić na pewno”… I tyle. Od tamtej pory nawet maila czy smsa z zapytaniem czy Szuszu żyje, jak się czuje…
Szuszu powoli ma ustawianą insulinę, nie ma wątpliwości - jest cukrzykiem i będzie do końca życia musial insulinę dostawać.
Szukamy mu domku na terenie Warszawy, nasza fundacja pokryje koszty leków i opieki weterynaryjnej.
Kontakt w sprawie adopcji 603 651 388 lub adopcje@kociswiat.org.pl
Miał 8 latek, ale w sumie nigdy w życiu nie miał domu. To znaczy mieszkał z ludźmi, nie bytował pod krzakami, ale domu tak naprawdę nie miał. Kupiony na bazarze jako maleńka puchata kuleczka, dlatego że piękny. Niestety okazało, że nie sprawdza się jako ozdoba, że czuje, że może zachorować. Półtora roku temu trafił do nas, praktycznie wpadł w śpiączkę cukrzycową. Zaczęliśmy walkę z nieleczoną cukrzycą. Udało się, Szuszu przybierał na wadze, trafił do domu tymczasowego, który nawet chciał kocurka adoptować. W Święta Bożego Narodzenia jednak ów dom zmienił zdanie, bo Szuszu się popsuł i musiał trafić do lecznicy. Ot, już go nie chciano i tyle. Nie mógł wrócić nawet jako tymczasowy podopieczny. Maluch znowu został sam na świcie, niekochany i niechciany. Walczyliśmy o jego zdrowie, co było tym trudniejsze, że on zwyczajnie tęsknił, cierpiał kolejny raz z powodu porzucenia. Myśleliśmy wtedy, że przegramy, że Szuszu stracił wolę życia, ale się podniósł, po raz pierwszy od półtora roku udało się opanować cukrzycę. Zaopiekowała się nim nasza lekarz weterynarii, zabierała do domu, na weekendy, na święta, Szuszu jeździł na działkę i na smyczce na przemian polował motyki i podżerał zasadzone rośliny, a w przerwach tresował psy. Wreszcie, po 8 latach kocurek miał dom, był naprawdę kochany i bezpieczny. I chyba to poczuł. Jego organizm przestał ciągle walczyć. Choroba zaatakowała z każdej strony, na raz zaniemogły jelita, trzustka a cukier oszalał. Drugiego dnia walki u Szuszu pojawiły się ataki padaczkowe, tracił i odzyskiwał przytomność. Na chwilę poczuł się lepiej, jeszcze o 4 nad ranem razem z Opiekunką oglądali słoneczko na balkonie. Odszedł dziś, 24.06.2019 r. o 6 rano.
Śpij maluszku, wiemy jak wiele przeszedłeś, poznaliśmy Cię na tyle, że wiemy, że jedyne o czym marzyłeś to bezpieczny, stabilny dom. W końcu go znalazłeś, tak nam przykro że cieszyłeś się nim tak krótko. Szuszu, żeby Ci tam gdzie jesteś nie zabrakło jedzonka, motylków i ludzkich kolan… Bardzo Cię kochaliśmy…