Kocie opowieści
Kominiarz
(lipiec 2006)
Wędrówki po dachach starych, miejskich kamienic nie są bezpieczne, zwłaszcza, gdy się jest małym kotkiem. O tym mógł się przekonać pewien dwumiesięczny burasek, który nie słuchał mamy i zbytnio interesował się kominem wentylacyjnym na dachu. Komin okazał się głębszy niż to wyglądało na pierwszy rzut oka - i tak kot odbył podróż w głąb budynku. Utknął na wysokości sufitu w mieszkaniu pewnego pana. Strasznie żałośnie miauczał nie mogąc się wydostać. Spadł bowiem około 12 m.
Starszy pan długo i bezskutecznie szukał pomocy u administracji budynku, straży miejskiej czy policji i w końcu zwrócił się do nas o pomoc. Okazało się, że jedynym sposobem na wydobycie kota jest rozprucie ściany na wysokości 3 metrów. Starszy pan ani przez chwilę się nie wahał i kazał kuć. Z pomocą usłużnego sąsiada zaopatrzonego w wysoką drabinę i młotek zaczeliśmy rozbijać ścianę pod sufitem. Po zrobieniu kilku otworów w ścianie dostaliśmy się do szybu wentylacyjnego i po dłuższych walkach z przeciwnościami losu (w postaci wąskiego otworu, szybkiego, wystraszonego kotka i masy sadzy) udało nam się kociaka wycągnąć.
Zapakowałyśmy bardzo czarnego kotka do transporterka i zostawiwszy właściciela mieszkania, szczęśliwego z powodu uratowania kociaka, w lekko zdemolowanym pokoju pojechaliliśmy do weterynarza. Tam się okazało, że kotu na szczęście nic nie jest, wszystkie łapki ma całe, jest tylko bardzo wystraszony i głodny. No i strasznie brudny bo po przymusowej kąpieli z czarnego kotka przemienił się w burego.
Kot trafił do nas, niestety okazał się kotem nieufnym i nie lubiącym kontaktu z ludźmi. A starszy pan, do dziś utrzymujący z nami kontakt walczy z administracją budynku o osiatkowanie otworów wentylacyjnych i zabezpieczenie kominów.